środa, 27 marca 2013

Obywatel Grzegorz


Grzegorz Ciechowski urodził się 29 sierpnia 1957 roku w Tczewie. Już w liceum grał na kilku instrumentach, min. na flecie i pianinie, a także śpiewał w chórze. Jednak muzyka nie obejmowała wszystkich zainteresowań Grzegorza. Już od nastoletnich lat pisał wiersze, teksty piosenek. Ciekawostką jest, że intensywnie ćwiczył kulturystykę, dzięki czemu w klasie zawsze nosił miano tego „najsilniejszego”, co nastręczało mu wiele kłopotów, co też opisał w jednym ze swoich felietonów (Najsilniejsza w klasie).



Trudno powiedzieć, co było największą pasją w życiu Grzegorza, bo niezmiennie przeplatały się w nim zainteresowania literaturą i pisarstwem oraz muzyką, czyli śpiewaniem i graniem na instrumentach. Z powodu pierwszych niepowodzeń w wydaniu swoich wierszy postanowił na razie odejść od tego zajęcia i spróbować „przemycić” swe teksty w nieco innej formie. I tak, w 1980 roku, w warszawskiej „Rivierze” Ciechowski pojawił się z zespołem Republika.


Szybko Republikę okrzyknięto gwiazdą – duży wkład w zdobycie popularności miały właśnie teksty lidera zespołu, które były takie, jak on sam –bezkompromisowe, czarno-białe, twardo interpretujące rzeczywistość. Proponowali zupełnie nowy styl, nieszablonowo rockandrollowy, po prostu własny. Już od samego początku prezentowania swoich tekstów w otoczeniu muzyki, Ciechowski wyrobił sobie swoją własną markę, swój własny niepowtarzalny styl. Bo tekst w twórczości Republiki stanowił zdecydowaną wyższość nad muzyką. Grzegorz wybrał sobie właśnie taki sposób publikacji swych dzieł – w piosenkach. Jedno słowo, które bardzo trafnie opisuje Ciechowskiego, to lider. Lider nie tylko z „funkcji” w zespole, ale lider ze sposobu bycia, bo obok niego nie dało się przejść obojętnie. Tę cechę swojej osobowości pokazywał też w felietonach, bo już od pierwszych linijek tekstu narzucał niejako czytelnikowi swoje zdanie, nie pozostawiając miejsca na zdanie czytającego (na przykład gdy pisze o jurorach w felietonie Ukłon jurora). Jednym z dowodów na ogromny wpływ Ciechowskiego na otoczenie, było wydarzenie w festiwalu w Jarocinie w 1985 roku, kiedy to na widok Republiki na scenie, publiczność zaczęła w nich rzucać jedzeniem, pojawiły się gwizdy i szyderstwa. Pomimo tego wszystkiego Ciechowski zdecydował się grać. Koncert zakończył się śpiewaniem „sto lat” przez publiczność i błaganiami o bis.


Po rozwiązaniu Republiki w 1985 roku Ciechowski zdecydował się rozpocząć karierę solową i tym samym jeszcze bardziej skupić się na własnej twórczości. Rozpoczął projekt o nazwie Obywatel G.C., i był to projekt bardziej artystyczny niż komercyjny. Ciechowski jako Obywatel G.C. podbijał polską scenę muzyczną na plebiscytach i festiwalach, a frekwencja na jego trasach koncertowych była ogromna. Grzegorz miał wiele okazji, żeby na wskroś poznać ówczesny, polski szołbiznes, a przemyślenia na temat tego specyficznego środowiska przelewał w swoich felietonach (Palmy wiosenne, Generalnie… jestem…).

Na przełomie lat 80. i 90. Ciechowski zajął się nieco innymi rzeczami, niż tylko pisanie tekstów i granie koncertów. Napisał muzykę do filmu „Wiedźmin” i „Stan strachu”, wydał tom wierszy „Wokół niej”, a na podstawie jego noweli „Obywatel świata” Roland Rowiński napisał scenariusz do filmu o tym samym tytule. Oprócz tych wszystkich aktywności Ciechowski z zapałem zajął się odkrywaniem „świeżej krwi”, pomagał wejść na scenę młodym, utalentowanym artystom, jak chociażby Kasia Kowalska, Justyna Steczkowska, Kayah, Krzysztof Antkowiak, Katarzyna Groniec. Ciechowski to osoba, która nie przejmowała się opinią publiczną i utartymi schematami. W swoich felietonach niejednokrotnie szydził ze światka celebrytów. Jako jeden z pierwszych artystów w polskim szołbiznesie używał kontrowersji jako sposób na promocję siebie i swojego zespołu. Jedna z takich akcji to wyreżyserowanie reportażu radiowego, w którym prezentował się jako ekscentryczna gwiazda rocka. Całą sytuację, jak i reakcję słuchaczy radia, opisał w felietonie Głupi dowcip.


Wszystkie te aktywności nie przeszkadzały jednak Ciechowskiemu w pisaniu – wierszy, tekstów piosenek, felietonów. To była jego największa pasja, i to właśnie w pisaniu obnażał się całkowicie – pokazywał swoją osobowość, poglądy, pomysły. Ciechowski w felietonie to baczny obserwator rzeczywistości. Patrzył czujnie na to, co się dzieje i potem przepuszczał to przez filtr własnego światopoglądu. Potrafił zręcznie łączyć i komentować fakty, ciągle jednak pozostając w pozycji obserwatora. Z wielu jego felietonów wyziera niezrozumienie – zarówno jego rzeczywistości, jak i jego samego przez rzeczywistość. Przykładem może być chociażby akcja z „głupim dowcipem”… Ciechowski w felietonach to też oschły szyderca, ale szyderca inteligentny, bo kilkoma prostymi zdaniami potrafił czytelnikowi udowodnić absurdy świata, w którym żyje (felieton Gwiazdy w kałuży). Na wszystko patrzy z dystansem, nie ukrywając tego, że niektóre sytuacje zwyczajnie wzbudzają w nim śmiech. Nie można jednocześnie zapominać, że pomimo dużego dystansu w tekście, w rzeczywistości Ciechowski przecież był w samym środku tego świata, był jego częścią.




Tematy, w jakich się porusza, oscylują głównie wokół codzienności, w jakiej żyje. Widzi to, co się dzieje, a w międzyczasie wyrabia sobie swoją własną opinię. Tematem, który zdecydowanie przeważa, jest funkcjonowanie artysty w machinie polskiego szołbiznesu, razem ze wszystkimi absurdami, jakie się w nim pojawiają. Przy czym sam nie ukrywa, że dobrze mu tam, gdzie jest, bo lubi swoją pracę. Wyśmiewa bezmyślny wyścig szczurów i zaprzedawanie duszy diabłu dla kariery, a możemy wierzyć, że wie, o czym mówi, bo przecież tkwił w samym środku takiego wyścigu, jako producent muzyczny. Wszystko opisuje w nienachalnie dowcipny sposób, jego dowcip nie jest celem samym w sobie, ale niezauważalnie przemyka między zdaniami, nadając całemu tekstowi miły smaczek. Ciechowski w felietonach bywa też arogancki i czasem zdaje się być nierozumiejącym ignorantem (Szlifowanie bruku, Spotkanie z idolem), ale potrafimy mu wybaczyć, bo to przecież Ciechowski, z całą swoją charyzmą mówiący „ja tak widzę świat, pogódź się z tym”.


Felietony Ciechowskiego są odzwierciedleniem jego osobowości. Jest on w tych tekstach przerażająco wręcz przezroczysty, nic nie ukrywa, obnaża wszystko, co mu w duszy siedzi i w duszy gra. Są jego felietony niesamowicie osobiste. Bliżej go poznamy czytając właśnie je, niż wsłuchując się w teksty piosenek czy wiersze. Trudno powiedzieć, czy takiego Ciechowskiego z felietonów da się lubić. Jakkolwiek byśmy nie odebrali jego osoby, nie możemy zaprzeczyć, że Ciechowski w felietonach jest bardzo autentyczny – a to jest już duża wartość.



Pytanie na sam koniec więc brzmi – co tak naprawdę określa Ciechowskiego jako artystę – jego teksty czy jego muzyka? Jest on najbardziej znany z części muzycznej, a jak się okazuje, muzyka  była jedynie narzędziem do przedstawienie swoich tekstów. Co tu jest ważniejsze, gdy analizujemy jego dorobek artystyczny? Czy patrzeć na muzykę przez pryzmat tekstów, czy na teksty przez pryzmat muzyki? Co jest tym papierkiem lakmusowym i czy właściwie taki papierek jest potrzebny? Czy to nie jest niesprawiedliwe, że za kilkadziesiąt lat Ciechowski będzie kojarzony tylko z muzyką, a nie z tym, w czym wyrażał się najtrafniej, czyli z tekstami? Czy w ogóle możemy oddzielać te dwie płaszczyzny w przypadku takich artystów, jak właśnie Ciechowski, Bob Dylan, Jim Morisson i inni?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz