wtorek, 1 stycznia 2013

Baśń w operze


To było w lipcu 2009 roku. Siedzimy z kumplem, słuchamy jego muzyki. Cały czas opowiada mi o jakimś gothicowo – metalowym bandzie, którego nazwa od pewnego czasu przemykała mi przez uszy – Nightwish. Kojarzyła mi się tylko z długowłosymi gimnazjalistami, którzy całe życie spędzają przed komputerem, grając w  The World of Warcraft. Z uprzejmości wysłuchałam kilka kawałków tego skandynawskiego zespołu. ...”I wtedy stała się światłość”. Nie przesadzam.

Na początek troszkę historii. Użyjcie nieco wyobraźni...Lipcowa noc 1996 roku, pełnia, północ. Trzech ludzi siedzących przy ognisku; czarnowłosa  19 – latka, wyglądająca jak jakaś mroczna czarodziejka, długowłosy elf i tajemniczy blondyn budzący w Tobie nieokreślone uczucia. Muzyka, która się w nich kryje, chce się wreszcie wyrwać na wolność. Powstaje nazwa zespołu – NIGHTWISH. I tak się zaczęło. Pierwsza płyta Angels Fall First ukazała się w 1997 roku. Skład kapeli powiększył się już wtedy o perkusistę Jukka, a gitarę akustyczną zastąpiła elektryczna. W maju tego samego roku grupa podpisała kontrakt z wytwórnią Spinefarm Records. Skład zespołu stanowili Tuomas  Holopainen, unoszący nas do inego wszechświata swoją cudowną grą na klawiszach, Erno „Emppu” Vuorinen,  który gitarą elektryczną rozsadza umysł, Sami Vänskä na niesamowitym basie, Jukka Nevalainen – serwujący dziką walkę perkusji oraz Tarja Turunen – fiński anioł śpiewu.

Kolejne albumy Nightwish, Oceanborn i Wishmaster, zyskały status złotych i przyniosły zespołowi ogromną popularność, zarówno w rodzimej Finlandii, jak i na całym świecie.  W 2000 roku utworem Sleepwalker zajęli 3. miejsce w preselekcjach Konkursu Piosenki Eurowizji. Dla muzycznego świata byli objawieniem. Są czymś innym od zwykłego metalowego bandu. Wyraźne, charakterystyczne dźwięki klawiszy, ostre, czasami brutalne riffy gitarowe, a przede wszystkim niebiański, nie-z-tej-ziemi wokal Tarji sprawiają, że słuchacze są przenoszeni w zupełnie inny wymiar muzyki.

Lecz każdy ma swoje gorsze dni. Nad tym niezwykłym zespołem czarne chmury zaczęły zbierać się w 2001 roku, gdy skład grupy opuścił basista Sami Vänskä, ponieważ nie potrafili się dogadać z Tuomasem. Dla całego zespołu był to smutny incydent, ponieważ członkowie grupy byli związani silnymi więzami przyjaźni. Miejsce Samiego zajął Marco Hietala, doświadczony basista, znany wcześniej  z Sinergy. Wtedy pojawił się kolejny album - Over The Hills and Far Away, zawierający całkowicie obłędnie piękny cover utworu Gary'ego Moore'a  Over the hills and far away. Zawsze gdy go słucham, nie mogę się skupić na niczym. Mogę po prostu chłonąć ich muzykę całą sobą, czując jak cały ten ziemski świat odlatuje daleko, daleko stąd. Lekka przesada? Sprawdźcie sami. Jeśli przy klawiszach Tuomasa i refrenie Tarji nie przejdą Was dreszcze, to już nie wiem, co może Was zachwycić.

Wracając na ziemię. W 2004 roku została wydana płyta Once ze słynnym i uwielbianym singlem Nemo. Podobnie jak we wcześniejszym albumie Century Child z 2002 r., w utworach została wykorzystana orkiestra symfoniczna, by spotęgować efekt muzyki klasycznej. Nightwish staje się bardziej operowo – gothicowy. Posłuchajcie The Phantom of the Opera albo The Siren. Jakbyście trafili do świata Władcy Pierścieni albo Wiedźmina. Ta muzyka genialnie oddaje ducha fantastycznych, baśniowych przestrzeni. Dlatego jest taka unikatowa i jedyna  w swoim rodzaju. Fenomenalne jest to, że sami członkowie zespołu wyglądają jak żywcem ściągnięte postaci z jakiejś skandynawskiej baśni!

Niestety, w 2005 roku dla wielu fanów Nightwish ta baśń powoli dobiegła końca. Tarja odeszła z zespołu. Plotek na ten temat było wiele – niektórzy mówią, że została bezceremonialnie wyrzucona przez Tuomasa, inni zaś opowiadają się za wersją, że wokalistka bardziej ceniła korzyści pieniężne, jakie dawała jej kariera muzyczna, niż samą grupę. Nieważne – efekt pozostawał taki sam – Tarji już nie było. I Nighwish już nigdy nie będzie taki sam. Nowy głos bandu – szwedzka piosenkarka Anette Olzon – została przyjeta przez fanów z mieszanymi uczuciami i opiniami. Dla mnie nigdy nie dorówna Tarji, która jest istnym cudem muzycznym. Ale nie ma co niepotrzebnie rozpaczać – Nightwish to Nightwish. Po 2 latach współpracy z nową wokalistką zespół wydał płytę Dark Passion Play (w nagraniu towarzyszyła London Philharmonic Orchestra) , który pojawił się w 2007 roku. Po dwóch dniach sprzedaży w Finlandii uzyskała miano platynowej, a pod dwóch kolejnych dniach – podwójnie platynowej. Album rzeczywiście jest świetny. A utwór Amaranth to jedna z najcudowniejszych piosenek na świecie. Kto jej nie słyszał i nie widział teledysku, ten nie wie, co to piękna muzyka. Albo The Islander - nostalgiczna ballada jakby śpiewana przez tajemnicze stworzenia w jakimś zapomnianym, fantastycznym świecie.

O Nightwish mogłabym mówić całymi dniami. Nie wiem, jak mogłam normalnie egzystować, zanim go nie odkryłam. Jest idealny – dla fanów fantastyki i symfonicznego powermetalu, ale także dla każdego, kto kocha piękną muzykę. Każdy tekst ich utworów to jak osobna historia, opowiadająca o miłości, wszechświecie i fantastyce. Słuchasz ich i przenosisz się do baśniowego snu. Nightwish to nie po prostu ulubiony zespół – to nierozerwalna część życia.


http://www.youtube.com/watch?v=9kjmjkKjXo8

(tekst opublikowany w grudniu 2009)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz