Od tyłu i
klasycznie.
Dziwny gość w śmiesznej czapce siedzi przy
stole, robi wokół siebie bałagan i wydaje bardzo nieokreślonej natury dźwięki.
Potem się okazuje, że on od tyłu piosenki śpiewał. Efekt przerasta oczekiwania,
bo chłopak sprawia wrażenie, jakby zaginał czasoprzestrzeń. Tak właśnie –
nietypowo i z zaskoczenia – pojawił się CeZik. A raczej Cezary Nowak, bo tak
się ów młodzieniec nazywa. W 2009 roku pojawił się nagle na YouTubie i niemal
od razu zawładnął wirtualną publicznością. Dziś jest jednym z najbardziej
rozpoznawalnych i lubianych performerów w Polsce. Jak to się stało? W czym tkwi
nieodparty urok i niezaprzeczalny talent tego niezbyt przystojnego przecież i
nie najbardziej sympatycznego na świecie młodzieńca? Może dowiemy się tego
podczas podróży po jego YouTube’owym kanale. Wskakuję więc do środka. Jak to w
kanale, jest tu ciemno, ale nie zrażajmy się. W drogę!
Te ostatnie
niedziele.
Pierwsze ujęcie wygląda, jak podczas
ostatniego wyjścia na scenę jakiegoś kiepskiego aktora. Prowizoryczna kurtyna,
a przed nią nie twarzowo uczesany śpiewak operowy w brzydkim garniturze. Potem
wychodzi zły muzyk death metalowy w przekrzywionej czarnej peruce. Następnie
widzimy kapelę jazzową, wyglądających jak przedwojenny zespół z warszawskiej
Pragi. Są jeszcze takie osobistości, jak skaczący, nadpobudliwy chłopczyk śpiewający
ska, kolorowy duet disco-polo, nieszczęśliwy i natchniony poeta śpiewający, a w
końcu niebezpieczny blokers pałający miłością do hip-hopu. Dużo ludzi, dużo
aranżów, dużo styli, jeszcze więcej
śmiechu, a to tylko… jedna piosenka i jeden człowiek. CeZik wykonał bowiem
nieśmiertelny utwór Mieczysława Fogga Ta ostatnia niedziela, w swojej
własnej, niepowtarzalnej wersji. Specjalnością tego gliwickiego muzyka są, jak
się okazuje, covery. A fenomen jego popularności na tym, być może, polega, że
tworzy z piosenek własną jakość, wkładając tam całą swoją kreatywność, talent i
poczucie humoru.
Szajka
CeZika – Biała flaga. Zaciekła interpretacja.
Białej flagi zespołu Republika nie da się
wykonać lepiej niż Ciechowski. I CeZikowi się to oczywiście nie udaje. On
jednak, jak się zdaje, od samego początku o tym wiedział. Nie starał się więc
jak najlepiej odtworzyć oryginału, ale zrobić coś nowego. Na scenie witamy
Szajkę CeZika – sześcioosobowy zespół muzyczny, złożony z jednego muzyka,
grającego na pięciu instrumentach, a do tego śpiewającego. Ale co to? Nagle do
każdego z muzyków podchodzi groźny typ i po kolei zabiera im instrumenty. Chłopaki
nie zrażają się, zaczynają śpiewać w chórkach, a gdy wszystkim został odebrany instrument, tworzą już kompletny
sekstet a capella. Fragment, w którym rozczłonkowany CeZik wykonuje po raz
ostatni refren Białej flagi, jest po prostu genialny. Nie dość, że potrafi on
dobrać idealnie aranż do własnych możliwości wokalnych, to jeszcze wydobywa z
oryginalnej melodii nowe brzmienia, które każą słuchać utworu kilkanaście razy
z rzędu. Grzesiu Ciechowski pewnie mu tam klaskał z nieba, jak tego słuchał!
Let’s make a
piosenka i KlejNuty.
Na osobny artykuł zasługuje temat „CeZik i
reszta YouTube’a”. W pewnym momencie swojej „kariery” muzyk postanowił stworzyć
coś w przestrzeni, w której on sam czuje się najlepiej, czyli w przestrzeni
wirtualnej. Razem z cała rzeszą ludzi wykonał jedną piosenkę i zwyczajowo
wrzucił ją do internetu. Sam utwór uwłacza nieco zdolnościom muzycznym CeZika,
bo jest aż denerwująco banalny i prosty, z tekstem chyba napisanym na kolanie.
Rozumiem jednak, że musiał być na tyle prosty, by nie przerazić chcących się w
projekt zaangażować ludzi. Dobra, wybaczam, w głównej mierze też dzięki
nie-z-tej-ziemi solówce gitarowej w wykonaniu kilkunastu gitarzystów.
Niesłychana intuicja i niezawodny słuch muzyczny chłopaka z Gliwic skleił
fragmenty dźwięków w jedną całość.
Bo sklejanie różnych nutek to chyba jedna z
największych, oprócz śpiewu i grania na instrumentach, pasji CeZika. Jego
kolejny projekt o wdzięcznej nazwie „KlejNuty” wtargnął bezceremonialnie do
internetu i od razu został zbombardowany liczbą wyświetleń. Autor pomysłu
połączył kilka filmików z YouTube’a w jedną piosenkę. Niby to autorskie, ale w
sumie przecież nie, bo to właśnie autorzy tychże filmików są głównymi
bohaterami. „KlejNuty” to, mogłoby się wydawać, tylko zgrabnie zestawione
dialogi, sklejone jedną piosenką. Prosty przepis? Jednak gdyby nie główny
składnik – genialny humor, który rozkłada na łopatki ciętą ripostą, efekt
prawdopodobnie nie byłby aż tak smaczny.
Ona tańczy
dla mnie. Jazz cover.
Najnowszy CeZik w kanale to jego własna
interpretacja disco-polowego hitu Ona tańczy dla mnie w wykonaniu zespołu
Weekend. Pomysł jazzowej aranżacji muzyki disco-polo jest jednym z najbardziej
niedorzecznych, a jednocześnie wspaniałych pomysłów, jakie ostatnio słyszałam.
Jedna nuta źle zagrana… i efekt może całą piosenkę narazić na śmieszność.
CeZikowi się jednak udało! Aranż był na tyle inteligentnie stworzony, że
potrafił zachować elementy charakterystyczne dla jazzu, a jednocześnie nie
pozwalał zapominać o melodyce oryginału. Kolejny sukces utworu to metamorfoza
znaczeniowa tekstu. Słowa, które rażą ordynarnością i prostactwem w
disco-polowym pierwowzorze, stają się nagle eleganckie i niemal szlachetne w
wykonaniu dżentelmena w garniturze, grającego ze swoją dżentelmeńską kapelą. Magia
internetu? Nie, to magia autora.
AsCeZik.
Wychodzę z kanału. Ale tu jasno! Szkoda mi
jednak opuszczać ciemną dziuplę CeZika, bo tam i swojsko i zarazem odkrywczo
było. Swojsko, bo swojskie klimaty rodzimej muzyki, a odkrywczo, bo takich
aranży ze świecą by szukać. A tu niespodzianka – tyle ich w ciemnym kanale
AsCeZika. Wracając więc do pytania, które zapewne nurtuje wielu – na czym
polega ta „fajność” niepozornego chłopaczka ze Śląska? Odpowiedzi można mnożyć:
a że to ten talent, że ten urok, że ten humor to był. Dla mnie – genialne
zrozumienie swojego odbiorcy i żelazna konsekwencja twórcza. Bo CeZik nie jest
najmilszym chłopakiem na świecie. Nie zrobi wszystkiego, o co go
poprosisz, a zwyczajnie pójdzie swoimi
ścieżkami. Żal jednak czasami serce ściska, bo chłopak marnuje się w tym
internecie. Mógłby założyć swój własny zespół i poprawiać nam jakość polskiego
rynku muzycznego, gdyby chciał. A on uparcie w tej swojej internetowej Szajce
się zamyka. Nawet na koncertach live występuje li i jedynie w towarzystwie
samego siebie. Szkoda. Wolę jednak jego konsekwencję, niż poddawanie się
trendom, z których on jawnie sobie kpi.
Oby tylko ta konsekwencja nie sprawiła, że
gwiazda jego popularności wygaśnie, a sam CeZik skończy jako stateczny tata,
grający koncerty dla swoich dzieci. Póki co niech chłopak da sobie szansę,
podszkoli nieco warsztat wokalny, założy zespół jak pan Bóg przykazał i niech
podbija koneserskie serca krytyków muzycznych. Bo moje serce już masz, CeZik!
(tekst opublikowany w grudniu 2012)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz