wtorek, 1 stycznia 2013

CeZik Wielki, król YouTube'a


Od tyłu i klasycznie.
Dziwny gość w śmiesznej czapce siedzi przy stole, robi wokół siebie bałagan i wydaje bardzo nieokreślonej natury dźwięki. Potem się okazuje, że on od tyłu piosenki śpiewał. Efekt przerasta oczekiwania, bo chłopak sprawia wrażenie, jakby zaginał czasoprzestrzeń. Tak właśnie – nietypowo i z zaskoczenia – pojawił się CeZik. A raczej Cezary Nowak, bo tak się ów młodzieniec nazywa. W 2009 roku pojawił się nagle na YouTubie i niemal od razu zawładnął wirtualną publicznością. Dziś jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych i lubianych performerów w Polsce. Jak to się stało? W czym tkwi nieodparty urok i niezaprzeczalny talent tego niezbyt przystojnego przecież i nie najbardziej sympatycznego na świecie młodzieńca? Może dowiemy się tego podczas podróży po jego YouTube’owym kanale. Wskakuję więc do środka. Jak to w kanale, jest tu ciemno, ale nie zrażajmy się. W drogę!


Te ostatnie niedziele.
Pierwsze ujęcie wygląda, jak podczas ostatniego wyjścia na scenę jakiegoś kiepskiego aktora. Prowizoryczna kurtyna, a przed nią nie twarzowo uczesany śpiewak operowy w brzydkim garniturze. Potem wychodzi zły muzyk death metalowy w przekrzywionej czarnej peruce. Następnie widzimy kapelę jazzową, wyglądających jak przedwojenny zespół z warszawskiej Pragi. Są jeszcze takie osobistości, jak skaczący, nadpobudliwy chłopczyk śpiewający ska, kolorowy duet disco-polo, nieszczęśliwy i natchniony poeta śpiewający, a w końcu niebezpieczny blokers pałający miłością do hip-hopu. Dużo ludzi, dużo aranżów, dużo styli,  jeszcze więcej śmiechu, a to tylko… jedna piosenka i jeden człowiek. CeZik wykonał bowiem nieśmiertelny utwór Mieczysława Fogga Ta ostatnia niedziela, w swojej własnej, niepowtarzalnej wersji. Specjalnością tego gliwickiego muzyka są, jak się okazuje, covery. A fenomen jego popularności na tym, być może, polega, że tworzy z piosenek własną jakość, wkładając tam całą swoją kreatywność, talent i poczucie humoru.


Szajka CeZika – Biała flaga. Zaciekła interpretacja.
Białej flagi zespołu Republika nie da się wykonać lepiej niż Ciechowski. I CeZikowi się to oczywiście nie udaje. On jednak, jak się zdaje, od samego początku o tym wiedział. Nie starał się więc jak najlepiej odtworzyć oryginału, ale zrobić coś nowego. Na scenie witamy Szajkę CeZika – sześcioosobowy zespół muzyczny, złożony z jednego muzyka, grającego na pięciu instrumentach, a do tego śpiewającego. Ale co to? Nagle do każdego z muzyków podchodzi groźny typ i po kolei zabiera im instrumenty. Chłopaki nie zrażają się, zaczynają śpiewać w chórkach, a gdy wszystkim został  odebrany instrument, tworzą już kompletny sekstet a capella. Fragment, w którym rozczłonkowany CeZik wykonuje po raz ostatni refren Białej flagi, jest po prostu genialny. Nie dość, że potrafi on dobrać idealnie aranż do własnych możliwości wokalnych, to jeszcze wydobywa z oryginalnej melodii nowe brzmienia, które każą słuchać utworu kilkanaście razy z rzędu. Grzesiu Ciechowski pewnie mu tam klaskał z nieba, jak tego słuchał!


Let’s make a piosenka i KlejNuty.
Na osobny artykuł zasługuje temat „CeZik i reszta YouTube’a”. W pewnym momencie swojej „kariery” muzyk postanowił stworzyć coś w przestrzeni, w której on sam czuje się najlepiej, czyli w przestrzeni wirtualnej. Razem z cała rzeszą ludzi wykonał jedną piosenkę i zwyczajowo wrzucił ją do internetu. Sam utwór uwłacza nieco zdolnościom muzycznym CeZika, bo jest aż denerwująco banalny i prosty, z tekstem chyba napisanym na kolanie. Rozumiem jednak, że musiał być na tyle prosty, by nie przerazić chcących się w projekt zaangażować ludzi. Dobra, wybaczam, w głównej mierze też dzięki nie-z-tej-ziemi solówce gitarowej w wykonaniu kilkunastu gitarzystów. Niesłychana intuicja i niezawodny słuch muzyczny chłopaka z Gliwic skleił fragmenty dźwięków w jedną całość.
Bo sklejanie różnych nutek to chyba jedna z największych, oprócz śpiewu i grania na instrumentach, pasji CeZika. Jego kolejny projekt o wdzięcznej nazwie „KlejNuty” wtargnął bezceremonialnie do internetu i od razu został zbombardowany liczbą wyświetleń. Autor pomysłu połączył kilka filmików z YouTube’a w jedną piosenkę. Niby to autorskie, ale w sumie przecież nie, bo to właśnie autorzy tychże filmików są głównymi bohaterami. „KlejNuty” to, mogłoby się wydawać, tylko zgrabnie zestawione dialogi, sklejone jedną piosenką. Prosty przepis? Jednak gdyby nie główny składnik – genialny humor, który rozkłada na łopatki ciętą ripostą, efekt prawdopodobnie nie byłby aż tak smaczny.


Ona tańczy dla mnie. Jazz cover.
Najnowszy CeZik w kanale to jego własna interpretacja disco-polowego hitu Ona tańczy dla mnie w wykonaniu zespołu Weekend. Pomysł jazzowej aranżacji muzyki disco-polo jest jednym z najbardziej niedorzecznych, a jednocześnie wspaniałych pomysłów, jakie ostatnio słyszałam. Jedna nuta źle zagrana… i efekt może całą piosenkę narazić na śmieszność. CeZikowi się jednak udało! Aranż był na tyle inteligentnie stworzony, że potrafił zachować elementy charakterystyczne dla jazzu, a jednocześnie nie pozwalał zapominać o melodyce oryginału. Kolejny sukces utworu to metamorfoza znaczeniowa tekstu. Słowa, które rażą ordynarnością i prostactwem w disco-polowym pierwowzorze, stają się nagle eleganckie i niemal szlachetne w wykonaniu dżentelmena w garniturze, grającego ze swoją dżentelmeńską kapelą. Magia internetu? Nie, to magia autora.


AsCeZik.
Wychodzę z kanału. Ale tu jasno! Szkoda mi jednak opuszczać ciemną dziuplę CeZika, bo tam i swojsko i zarazem odkrywczo było. Swojsko, bo swojskie klimaty rodzimej muzyki, a odkrywczo, bo takich aranży ze świecą by szukać. A tu niespodzianka – tyle ich w ciemnym kanale AsCeZika. Wracając więc do pytania, które zapewne nurtuje wielu – na czym polega ta „fajność” niepozornego chłopaczka ze Śląska? Odpowiedzi można mnożyć: a że to ten talent, że ten urok, że ten humor to był. Dla mnie – genialne zrozumienie swojego odbiorcy i żelazna konsekwencja twórcza. Bo CeZik nie jest najmilszym chłopakiem na świecie. Nie zrobi wszystkiego, o co go poprosisz,  a zwyczajnie pójdzie swoimi ścieżkami. Żal jednak czasami serce ściska, bo chłopak marnuje się w tym internecie. Mógłby założyć swój własny zespół i poprawiać nam jakość polskiego rynku muzycznego, gdyby chciał. A on uparcie w tej swojej internetowej Szajce się zamyka. Nawet na koncertach live występuje li i jedynie w towarzystwie samego siebie. Szkoda. Wolę jednak jego konsekwencję, niż poddawanie się trendom, z których on jawnie sobie kpi.



Oby tylko ta konsekwencja nie sprawiła, że gwiazda jego popularności wygaśnie, a sam CeZik skończy jako stateczny tata, grający koncerty dla swoich dzieci. Póki co niech chłopak da sobie szansę, podszkoli nieco warsztat wokalny, założy zespół jak pan Bóg przykazał i niech podbija koneserskie serca krytyków muzycznych. Bo moje serce już masz, CeZik!


(tekst opublikowany w grudniu 2012)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz